Zbigniew K. na celowniku: Co ujawniają świadkowie w głośnym procesie?

W Legnicy trwa proces dotyczący mecenasa Zbigniewa K. oraz jego współpracownic, którzy zostali oskarżeni o przywłaszczenie ponad 1,8 miliona złotych należących do 163 osób. Sędzia Andrzej Szliwa, prowadzący tę trudną sprawę, dąży do jej zakończenia we wrześniu, mimo że oskarżeni starają się opóźniać proces za pomocą licznych wniosków i skarg. Dokumenty te, które złożyli wraz z pełnomocnikami, tworzą pokaźny stos w sądzie.

Wytrwałość sędziego Szliwy

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wniosków jest prośba, aby sędzia Andrzej Szliwa wycofał się z prowadzenia tej sprawy, co związane jest z kolejnymi skargami na niego. Jednakże sędzia, wspierany przez swoich przełożonych, nie zamierza ustąpić i konsekwentnie dąży do ogłoszenia wyroku. Oskarżeni Zbigniew K. i Elżbieta W. od lat próbują przerywać proces, lecz sędzia nie zamierza się poddać.

Niezrozumiała nieobecność obrońców

Oskarżony Zbigniew K. oraz jego nowy obrońca Robert Greb nie stawili się na jedną z rozpraw. Zbigniew K. tłumaczył swoją nieobecność stanem zdrowia, choć nie dostarczył odpowiednich dokumentów potwierdzających jego brak możliwości uczestnictwa. Greb natomiast argumentował, że nie miał czasu na zapoznanie się z aktami sprawy, mimo że miał na to przynajmniej trzy tygodnie. Sędzia Szliwa zauważył, że takie działania mogą być próbą przedłużania procesu i nie zamierza im na to pozwolić.

Wątpliwe zaświadczenia medyczne

Sędzia z dużą dozą sceptycyzmu podchodzi do licznych zaświadczeń lekarskich przedkładanych podczas tego długotrwałego procesu. Okazuje się, że lekarz, który usprawiedliwił wcześniejszą nieobecność Zbigniewa K., nie posiadał odpowiednich kwalifikacji do oceny jego stanu zdrowia. Zwolnienie zostało wydane bez dokładnego badania, jedynie na podstawie wywiadu i pobieżnego przeglądu dokumentacji medycznej przedstawionej przez pacjenta.

Przesłuchania i nowe odkrycia

Podczas jednej z rozpraw w trybie wideokonferencji przesłuchano mężczyznę, który w 2006 roku doznał poważnych obrażeń w wypadku drogowym. Kancelaria Zbigniewa K. miała reprezentować go w sporze z firmą ubezpieczeniową, ale otrzymał jedynie niewielką część odszkodowania. Mężczyzna próbował kontaktować się z mecenasem, który unikał odpowiedzi, a ostatecznie stwierdził, że nie ponosi odpowiedzialności za przywłaszczenie pieniędzy przez kogoś z kancelarii.

Kolejne świadectwa oszustw

Inna świadek, kobieta, która zleciła Zbigniewowi K. prowadzenie spraw rozwodowych i alimentacyjnych, również opowiedziała o swoich doświadczeniach. Po rozczarowaniu postawą mecenasa na pierwszej rozprawie, wypowiedziała mu pełnomocnictwo. Wkrótce kancelaria ogłosiła upadłość, a na jej miejscu powstała nowa firma z podobną nazwą i tym samym partnerem. Kobieta otrzymała wezwanie do zapłaty za usługi, których nie otrzymała, a kiedy kancelaria sprzedała jej dług spółce powiązanej z tą samą firmą, sądy oddaliły roszczenia.

Manipulacje i nieetyczne praktyki

Świadkowie zeznali również o praktykach Zbigniewa K., który wykorzystywał osoby nieświadome jako „słupy” do podpisywania dokumentów prawnych bez ich zgody. Jeden z nich, emeryt z okolic Kamiennej Góry, podpisywał dokumenty za drobne sumy pieniędzy, nie zdając sobie sprawy z ich znaczenia. Z kolei inną „słupką” była kobieta, która była w trudnej sytuacji finansowej i podpisywała dokumenty „in blanco”, nie wiedząc, jak będą one wykorzystane.

Kontrowersyjna działalność spółki

W spółce powiązanej z kancelarią, pracownicy gromadzili podpisy „in blanco” od osób takich jak wspomniani świadkowie. Jak twierdzi była dyrektor spółki, mimo że istniały oddziały w różnych miastach, to Zbigniew K. podejmował wszystkie decyzje bez konsultacji z władzami spółki. Był oskarżany o manipulacje i zastraszanie agentów, uzależniając wypłaty prowizji od zdobywania nowych spraw. Jego prawa ręka, Elżbieta W., była odpowiedzialna za sprawy administracyjno-finansowe.

Prokuratura Okręgowa w Legnicy oskarżyła Zbigniewa K., Elżbietę W. oraz księgową Dorotę Ś. o działanie na szkodę klientów i współpracowników kancelarii przez przywłaszczenie powierzonych im pieniędzy. Proces ciągnie się już od ośmiu lat.